No i dopadła mnie w końcu grypa.Nie żadna tam ptasia,tylko normalna,ludzka,pioruńsko nieprzyjemna grypa.Już co prawda nie gorączkuję i mogę chodzić,ale muszę chodzić.Ponieważ w domu mam teraz regularny szpital.Dopadło bowiem i moich domowników.Więc taka biedna,jeszcze "niewyleżana",muszę biegać z herbatkami,lekarstwami,posiłkami,robić zakupy,wyprowadzać psa,a mróz na dworze taki...że i psa z chałupy nie wygoń...Ale tak pięknie na dworze,śnieg w słońcu iskrzący,jeszcze tak pięknie biały,można nacieszyć oczy.
Nie lubię co prawda zimy,ale piękne widoczki owszem.Kiedy więc będę wychodzić niedługo z psem,wezmę aparat żeby co nieco utrwalić.
Robótkowo jestem oczywiście do tyłu.ale nic to.Spadnie mi trochę obowiązków z głowy,będzie więcej czasu na przyjemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony komentarz:)))